List do Córki - z cyklu: "Kosmokącik dziecięcy"

                        Kochana Córeczko,


                        Ledwie ci słonko i kwiatka narysowałem,
                        ledwie pióro od kwiatka oderwałem,
                        już płatki kwiatek zaciera z uciechy,
                        już słonko przebiera promykami w siódmym niebie:
                        — Piszesz list do Natalii?
                        Mamy kilka słów dla ciebie!
                       
                        Lecz, co to? Ptaszek wyleciał spod stalówki,
                        spoziera co robię, wdzięcznie przechyla główki:
                        — Ćwir, list do Natalii piszesz? 
                        Bez pozdrowień od nas nie poleci on przecie!
                        My — ptaki, ptaszyska, ptaszęta —
                        bractwo nasze ptasie całe,
                        od rana do zmierzchu,
                        od zorzy do mroku,
                        codziennie, dzieńwdziennie ciągle śpiewamy:
                        — My dzieci bardzo kochamy!

                        Spojrzała na ptaka zza okna topola,
                        wygięła się, wyciągnęła, gałązką w szybę skrobnęła:
                        — Wy — ptasi śpiew,
                        a my — drzewa — mądrość naszą i piękno dajemy.
                        W nas się odbija piękno pór roku,
                        w nas dzieci zawsze znajdują ostoję:
                        korzenie nasze solidnie w ziemi zagłębione
                        dają siłę pniowi, co wznosi się ku niebu,
                        pień zaś rozrasta się w tęgie konary,
                        by przyjmować od słońca jego hojne dary.
                        I co wieczór szumem liści wam kołysankę śpiewamy:
                        — My dzieci bardzo kochamy!

                        — A kwiaty?
                        Jakżeż dzieci cieszą się naszymi kolorami,
                        zapachami, przeróżnymi kształtami.
                        I nasze prześliczne kwiatów kobierce
                        też mówią barwą i woniami
                        (na całej ziemi takimi samymi językami):
                        — My dzieci bardzo kochamy!

                        Wezwany tym wzmagającym się śpiewem królestw natury śnieg,
                        co kłębił się za oknami gęstymi tumany,
                        ogarnął nas wszystkich w swe gwieździste płatki:
                        — Ja — co tkam dla Matki Ziemi co zimę kożuch zimowy,
                        co słyszę bicie jej serca i oddech miarowy,
                        co widzę jak dokłada starań, by każdy rok był nowy,
                        ile cierpliwości ma dla wszystkich bez wyjątku,
                        co na jej grzbiecie uczą się kosmicznego porządku —
                        mówić  wam nie muszę, sami dobrze wiecie,
                        jak bardzo Matka Ziemia kocha każde swe dziecię!

                        I gdy ten zgodny chór wzbijał się w przestworza,
                        z radości mocniej zabiło serce Kosmosu 
                        a gwiazdy i słońce
                        to tak się rozmigotały, tak się rozświeciły
                        a przepiękną tęczę do chóru dołączyły
                        i się weseliły, weseliły, weseliły...

                        Bo gdy dzieci radują się, bawią i cieszą,
                        to świat cały cieszy się i jest pełen wesela
                        a nawet chmury się rozchmurzają,
                        nawet deszcz — śmiejąc się — załzawione oczy przeciera
                        i tydzień jest przekonany, że każdy dzień — to niedziela.

                        A morał tej bajeczki córeczko jest taki:
                        Wszystko jest możliwe i wszystko się zdarza,
                        nade wszystko zaś to, że Natalia ma tatę — pisarza!


                                                                                                  Paryż, 12.02.91