dla Zdzisława Palula
Szczęśliwe małżeńskie pognicie – okulary za nagrobek miał.
Zabite okna, zabite oczy – nerwowo wertowane lata,
i szyby i niby o szyby o niby – echo miast głosu kołata.
Splecione ręce w grobowe wieńce – dopalają się bezsilności cienie,
Splecione ręce w grobowe wieńce – dopalają się bezsilności cienie,
o ileż by dał, o jakże on chciał – odetchnąć
Nieskończoności tchnieniem.
Paryż, styczeń
1999
--------------------------------------------------------------------
Wiersz ukazał się w Magazynie Twórczym Polska Canada
Wiersz ukazał się w Magazynie Twórczym Polska Canada