Bzdurek Nic-poń


                     Bzdurek Nic-poń
(Transkrypcja na pianofor pazurka Mój-dur)
       Z cyklu: „Bohomazy bez skazy”

Skrzypek na dachu odgryzł sobie zęby i boleron wściekle tańczy,
stanu mąż miąższ miażdży wciąż z mechanicznej pomarańczy,
dziecko widnokrąg jak hula hop na kibić smukłą swą nadziało,
obraca nim, wiruje bąk, galaktyką światła się stało…

Baudelaire tynkturą przemywa swe jak Złoto Renu oczy,
choroba wagneryczna mnie jakaś psiakość toczy — psioczy,
król Artur kamieniem filozoficznym w jaźń celnie ugodzony
śmiech metamorficzny boski śle do międzygwiezdnej bogini-żony…

Cyklop oczodołem zagląda do oka na dnie ze łzą szklanki,
śpiewając: Una furtiva lagrima dla — jak przepaść pięknej — bogdanki,
Mazepa dobywa z fortepianu transcendentalne tony zew Ducha mistyczny,
latają trzmiele, molle, dury, otwiera bramy dźwięk, a w bramie Świat Ognisty!...

Westalka spojrzeniem smaga cień swój nad reszka-nocy sadzawką,
orzeł-dzień hasa weń górnopsotnie morderczą, udarową czkawką,
rozchełstane biodra zmysłami kołyszą na statku pijanym, metafizycznie,
dwuwymiarowy to-nie-jest-kot fajkę na pokładzie pali, miaucząc chromatycznie.

 1981 i później

--------------------------------------------------------------------
Wiersz ukazał się w Magazynie Twórczym Polska Canada